wtorek, 27 września 2011

Kim jest Arne Gustavsson? (fragment książki)

„Popijał napój kiedy stanął przed nim człowiek około siedemdziesiątki. Gęsta, siwa czupryna opadająca na czoło, małe okrągłe okularki zza, których spoglądały świdrujące oczy. Resztę twarzy porastała gęsta broda zaczynająca się od policzków i zakrywająca całą szyję. Jej ubarwienie przypominało Maciejowi układ kolorów na sierści borsuka. Człowiek mimo swojego wieku, nosił się młodzieżowo, ubrany w jeansy oraz obcisłą koszulkę w marynarskie pasy, uwydatniającą dobrze odżywiony brzuch. W ręku trzymał kubek z dymiącą kawą.
- Hej – przywitał się po szwedzku i zaraz przeszedł na angielski. – Nazywam się Gustavsson. Arne Gustavsson.
Maciej wstał i przestawił się zastanawiając się czy Szwed celowo nawiązał do agenta Jej Królewskiej Mości, czy też tak po prostu wyszło. Obaj usiedli.
- Więc masz wiadomość od Wiktorii? – Zagadnął Gustavsson.
- Ma poważne problemy – Maciej przesunął po stole kartki z korespondencją od Wiktorii łącznie ze słowami przetłumaczonymi z dziwnego języka oraz tymi podpowiedzianymi przez samą Wiktorię i dopisanym tłumaczeniem na angielski.
Gustavsson przesuwał kartki blisko okularów. Oczy w skupieniu chodziły od lewej do prawej. Maciej przyglądał mu się kiedy czytał. Zauważył, że na placu prawej ręki nosi srebr-ny sygnet. Skończył czytać, odłożył kartkę i pokiwał głową. Zaczął wypytywać Macieja w jaki sposób nadeszły wiadomości, kim jest ów jezuita i czy to on odczytał obcobrzmiące słowa. Usłyszawszy odpowiedź uważniej przyglądał się Maciejowi zza swoich szkiełek.
- Tylko ty odczytałeś pismo? – Pytał jakby nie dosłyszał.
- Tak.
- A słowa na odwrocie?
Maciej zawahał się jak to wytłumaczyć.
- Słowa pojawiły się w mojej wyobraźni podczas wizji. Zobaczyłem dziewczynę. To była Wiktoria. Chyba ona. Nigdy wcześniej jej nie widziałem.
- Bro – wyrwało mu się po szwedzku. – To dobry początek. – Powiedział takim tonem jakby Maciej zakomunikował mu, że spotkał Wiktorię w centrum handlowym.
- Wierzy mi pan?
- Nie byłoby cię tutaj gdybyś się nie nadawał. Podobnie jak Wiktoria.
- Więc jednak tu była – Maciej mało nie poderwał się z krzesła.
- Po hjortron i surströmminga. Martwi mnie, że tam utknęła. – Twarz Szweda była szczerze zasępiona a bystre oczy trochę przygasły.
- A czy pan będzie w stanie jej pomóc?
- Pomogę tobie, a ty pomożesz jej. Powtarzam nadajesz się do tego. Trafiłeś do mnie według jej wskazówek. Nie musisz tytułować mnie panem.
- Pan… ty chyba dużo wiesz na temat tamtego wymiaru.
- Ja jestem Gustavsson – wzruszył ramionami – można u mnie dostać surströmminga i wino z hjortron. To znaczy nie każdy może dostać. Ty możesz. Nie spodziewaj się jednak więcej z mojej strony. Moje zadanie polega na tym aby dostarczyć niezbędne produkty. Resztę musisz wykonać sam.
- Czy przed Wiktorią wiele osób przybywało po wino i puszki aby przejść do tamtego wymiaru?
- Wiktoria była pierwszą osobą która zgłosiła się do mnie. Co tak patrzysz?
- Od ilu lat zajmujesz się tym?
- Dokładnie od trzydziestu trzech.
- I nikt wcześniej nie zgłaszał się po produkty umożliwiające podróż do wymiaru? To musiało być frustrujące.
- Dlaczego? – Gustavsson nie rozumiał o co chodzi temu Polakowi. - Już mówiłem. Jestem Gustavsson – był trochę zniecierpliwiony, że musi tłumaczyć rzeczy dla siebie oczywiste. – Mój ród zajmuje się tym od pokoleń. Trudniliśmy się tym kiedy jeszcze nie przysługiwało nam nazwisko Gustavsson, a nawet kiedy nie było żadnych nazwisk. Nieważne czy ktoś po to przyjedzie czy nie. Jeżeli nikt nie przyjedzie wypijam hjortron i zjadam surströmmingi. Ostatnio rzeczywiście zrobił się tutaj spory ruch. Mam na myśli Wiktorię i ciebie.
- Od trzydziestu trzech lat co roku produkujesz wino z hjortron i załatwiasz surströmmingi niezależnie od tego czy akurat jest na nie sezon i dopiero teraz zgłosiła się po nie dziewczyna z Polski. No i ja. – Maciej nadal nie mógł się nadziwić.
- Czy powiedziałem, że co roku – Szwed postukał palcem w czoło.
- Mówiłeś, że od trzydziestu trzech lat.
- Przejąłem obowiązek od mojego ojca trzydzieści trzy lata temu, w siedemdziesiątym ósmym. To był mój pierwszy rok. Potem były kolejne, osiemdziesiąty dziewiąty, dwutysięczny i teraz.
- Więc nie co roku?
- Co jedenaście lat.
- Dlaczego w takim cyklu? – Maciej przypomniał sobie częstotliwość wymiany wiado-mości z Wiktorią.
- Nie mam pojęcia – Arne rozłożył ręce.
- Nigdy cię to nie nurtowało?
- Nie rozwiążemy wszystkich tajemnic świata – stwierdził dydaktycznie Szwed. – Robię swoje i staram się to wypełniać jak najlepiej. Istotnie w tym roku po raz pierwszy miałem okazję przekonać się o skuteczności moich produktów. Nie sądziłem, że dostąpię tego za-szczytu po raz drugi. Szkoda, że w takich okolicznościach.
- A twoi poprzednicy?
- Do ojca nikt się nie zgłosił.
- A wcześniej?
- Nie wiem. Takie informacje przekazują sobie jedynie bezpośrednio następujące po sobie pokolenia. Jeżeli wydarzyło się to dziadkowi i powiedział o tym ojcu, ten pozostawił to wobec mnie w tajemnicy. No to jak będzie? – Arne zaczął się trochę niecierpliwić. – Odbierasz towar czy rezygnujesz?”

cała książka dostępna na stronach wydawnictwa e-bookowo

czwartek, 15 września 2011

Czyje szczątki odkopano w Poznaniu - fragment książki

"Rafał podparł ręką podbródek.
– Pamiętam, że kiedyś Wiktoria opowiadała mi o wykopaliskach na placu Ko-legiackim. Sama nie brała w nich udziału. To były lata dziewięćdziesiąte. Jeszcze nie studiowała, ale bardzo interesowała się tymi odkryciami. Śledziła analizy i artykuły, przeglądała znaleziska. Na placu stał kiedyś kościół Świętej Marii Magdaleny. Zbudowano go po lokacji miasta. W podziemiach kościoła chowano przedstawicieli szlacheckich rodów, władz kościelnych, bogatych mieszczan, urzędników miejskich. Podczas prac archeologicznych odkopano groby kilku pokoleń poznańskiej elity z piętnastego i szesnastego wieku. Wszystkie znalezio-ne szczątki dokładnie przebadano między innymi pod kątem ogólnego stanu zdrowia ówczesnych Poznaniaków. Poszperałem trochę w Bibliotece Uniwersy-teckiej i natknąłem się na artykuły opisujące wyniki badań, w tym stan pozosta-łości szkieletów. Wspominano w nich krótko, że u jednego z mężczyzn kształt zachowanych kości różnił się od innych, co mogło być wynikiem nieprawidłowo-ści genetycznych. O co dokładnie chodziło, nie wyjaśniono. Wzmiankowano je-dynie o masywnych kościach ud i ramion. Niewielkich naroślach na szczęce i czole. Jednocześnie zmiany nie miały wpływu na funkcjonowanie tego człowie-ka i nie były przyczyną śmierci.
– Mężczyzna musiał należeć do ówczesnej poznańskiej elity, skoro tam zostałpochowany. Czy udało się ustalić jego tożsamość? – zapytał Maciej.
– Nie. – Rafał zaprzeczył ruchem głowy. – Przynajmniej nie wspominają o tym oficjalne raporty z wykopalisk. A gdyby przyjąć, że defekty układu kostne-go nie były żadnymi defektami, ale naturalną budową kogoś, kto przybył z tam-tego wymiaru?"


U ŹRÓDŁA
wydawnictwo e-bookowo

Popieram czytanie

Popieram czytanie. A wy?
http://czytambolubieto.pl/

piątek, 2 września 2011

SHVOONG

Odejdę na chwilę od głównego tematu bloga, aby polelić stronę http://pl.shvoong.com/
Każdy może na niej (po zarejestrowaniu się) napisać streszczenie i recenzję dowolnej książki. Podobno nawet za to płacą, ale jeszcze nie sprawdziłem. Możecie również przeczytać i ocenić moją recenzję szwedzkiego kryminału politycznego "Między tęsknotą lata a chłodem zimy".