poniedziałek, 9 grudnia 2013

Jarl Magnus

Statek jarla Magnusa od kilku dni przemierzał wody północnego oceanu. Wypłynęli na obszary, których do tej pory nie oglądał żaden wiking. Magnus szukał nowego lądu owianego legendą i tajemnicą. Czuł, że jest już blisko. Poganiał swoją załogę, a najbardziej sternika, który uwijał się jak w pocie czoła. Jarl wiedział, że ten kto pierwszy odkryje nowy ląd zyska sławę jakiej nie dostąpił jeszcze żaden wojownik.
Pogoda nie sprzyjała żeglarzom. Mróz kąsał twarze i zgrabiałe ręce, a lodowaty wiatr potęgował uczucie zimna. Wzburzone morze rzucało statkiem, sprawiając, że sternik Leif musiał wznieść się na najwyższy pozom swoich umiejętności. Tego dnia siły natury nie sprzyjały jednak załodze. Wiatr złamał maszt, który upadając uszkodził ster. Bezwładny statek niesiony był tylko przez fale. Wikingowie rzucili się do wioseł, ale nie byli w stanie pokonać coraz silniejszego sztormu. Jakby tego było mało przed nimi wyrosła nagle olbrzymia góra lodowa.
- Rozbijemy się! – Krzyknął Leif.
Wtedy Magnus zrozumiał, że musi wezwać na pomoc bogów. Zawołał się Thora, wiedząc, iż ten jest bardziej przychylny ludziom niż srogi Odyn. Thor zjawił się szybko. Obejrzał górę i stwierdził, że z łatwością ją rozbije.
- Jest tylko jeden problem – podrapał się po brodzie. – Górę trzeba najpierw podnieść z morza, a to może zrobić tylko Odyn.
Jarl pokiwał głową. Wiedział, że Odyn zawsze chce zapłaty za pomoc, ale nie miał wyjścia. Góra była coraz bliżej. Wkrótce nadszedł Odyn. Bez trudu podniósł górę i rzucił ją w niebo. Thor tylko na to czekał. Skoczył za lodową górą i z całych sił uderzył ją swoim młotem. Góra rozpadła się na miliardy małych kuleczek. Niektóre z nich spadły na morze, ale inne zostały w niebie.
- Zanim spadną wszystkie minął miliardy lat – mruknął Odyn. – Będę je zrzucał na ziemie, co jakiś czas.
- Trzeba jakoś nazwać te kulki – wtrącił Thor.
- Racja – zgodził się Odyn i wskazał palcem na jarla. – Jak się nazywasz?
- Magnus.
- A dalej?
- Magnus Gradd.
- W takim razie nazwę nowe zjawisko „grad”, ale przez jedno „d”. Nie lubię niepotrzebnie mnożyć liter – skrzywił się.
- Dziękuję wam bogowie za uratowanie życia – pokłonił się Magnus.
- A teraz zapłata – oznajmił Odyn. – Wiem, że płyniesz do nowego lądu. Zawrócisz i już nigdy nie będziesz go szukał. Ja wezmę w posiadanie dziewicze ziemie.
Magnus zasmucił się, ale nie miał wyjścia. Z Odynem lepiej było nie zadzierać. Nakazał załodze chwycić za wiosła i płynąć w kierunku domu.