poniedziałek, 21 stycznia 2013

Początek. Czego?


Przedstawiam tekst będący początkiem ciągle nie skonkretyzowanego pomysłu, który jednak nie daje mi spokoju i ciągle o sobie przypomina. Ile razy odkładam go "na półkę" zawsze wraca. Może ktoś zechce przyłączyć się do wspólnego pisania?
------------------------------------------------------------------------------------------------

To nie była typowa kancelaria adwokacka. Nie mieściła się w luksusowym biurowcu, ani w odrestaurowanej kamienicy na starym mieście. Nie miała recepcji, obszernego holu, ani nowoczesnej grafiki na ścianach względnie klasycznego malarstwa. Prawnik nie przyjmował za szerokim biurkiem i nie siedział na wygodnym skórzanym fotelu.
W mieście nie było drugiej takiej kancelarii, mieszczącej się w zwyczajnym, dwupokojowym mieszkaniu, w szarym bloku. Wąski przedpokój służył za szatnię, mniejszy pokój za poczekalnię, a większy z aneksem kuchennym, jako gabinet właściciela. W takiej scenerii swoje interesy prowadzili lekarze, korepetytorzy, czasem właściciele jednoosobowych biur rachunkowych, ale nigdy adwokaci.
To jednak nie była zwyczajna kancelaria adwokacka. Prowadził ją specyficzny adwokat. Stwierdzenie, że walczył z systemem, byłoby przesadą. Owszem Stanisław Sucholeski był w opozycji do systemu, ale wbrew obiegowej opinii, nie walczył z nim. Żył w przekonaniu, że systemu nie da się pokonać, natomiast ze względów biologiczno-społecznych, sam kiedyś upadnie. Starał się żyć, na ile to możliwe obok systemu i w miarę swoich możliwości ograniczać jego negatywne skutki. Bronił tych, którzy znaleźli się na celowniku Senioryzmu. Czasem w wyniku zamierzonej działalności, a zazwyczaj zupełnie przypadkowo. Trafiali do niego ludzie, którzy nie mogli już liczyć na żadną pomoc. Na przykład tacy jak Alicja, która siedziała teraz w poczekalni.

------------------------------------------------
CDN? Nie wiem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz