sobota, 1 października 2016

Berlin

W drodze do głównej siedziby Henk zatrzymał się w Berlinie. Czynił tak od czasu do czasu, gdy chciał sobie przypomnieć to miasto. Wielkość, rozmach i dynamika metropolii imponowały mu, a jednocześnie męczyły i przytłaczały przy dłuższym pobycie. Berlin z pewnością wiele dawał, ale kto wie, czy nie jeszcze więcej wymagał. Nie był łatwy, lekki i przyjemny, a jednak stanowił cenny azyl dla wszystkich, którzy chcieli uciec od dotychczasowego życia i przynajmniej na jakiś czas stać się nierozpoznanym fantomem w kilkumilionowym, różnorodnym zbiorowisku. Wiele razy ukrywał się w mieście pełnym kontrastów, miejsc naznaczonych dobrą i złą historią, gdzie okrucieństwo i brutalność zderzały się z nadzieją i dążeniem do wolności. Wielkość kroczyła obok skromności, różnorodność obok wymuszonej jedności, światowość obok prowincjonalności, a bezwzględna dyscyplina sąsiadowała z dekadencją. Jak bardzo przypominało mu to losy jego środowiska. Nawet teraz, gdy nie musiał już się ukrywać (choć pamiętał, aby zachować wyostrzoną czujność), a po dawnych ludzkich podziałach pozostały jedynie historyczne pamiątki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz